Sto lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości „przemaszerowała” przez Teatr Polski w Bielsku-Białej brygada strzelców Józefa Piłsudskiego. Do zwycięskiego boju poprowadził ją reżyser Jan Nowara.
Jednych widzów pragnę uspokoić, drugich rozczarować – podczas spektaklu nie trzeba stać na baczność, salutować tudzież stukać obcasami przed naczelnym wodzem, marszałkiem, naczelnikiem państwa, „Komendantem” czy „Ziukiem”. Można za to przyjrzeć się z bliska szeregom nowo powstałej armii, z kogo składa się ta formacja, co dzieje się z nią w okopach na froncie, lub w… kawiarence.
Przedstawienie „Gałązka rozmarynu” to opowieść o Legionach Polskich tworzonych w 1914 roku przez Józefa Piłsudskiego, jednak osobie Marszałka sztuka poświęca niewiele uwagi. Ważniejszy staje się bohater zbiorowy, czyli zwykli ludzie, którzy z własnej woli chcą poświęcić życie dla Ojczyzny. Postacie są równomiernie wyeksponowane, co tworzy interesujący kalejdoskop charakterów. Każdy ma „swoje” miejsce w sztuce, każdy jest frapujący, nikt w tym zbiorze nie traci indywidualności, a nawet jest ona podkreślona. (Czyż Ojczyzna nie ma właśnie takiej konstrukcji? Czyż Wspólnota nie składa się z różnorodności?)
Żołnierze ubrani są w takie same, szare mundury, ale kolorów ich osobowości nie da się ukryć pod żołnierskim ekwipunkiem. Czy fryzjer może zostać bohaterem na równi z hrabią? Różni ich przecież tak wiele. A co ich łączy? Odpowiedź jest zawarta w sztuce. Nie mogę nie wspomnieć w tym miejscu o obywatelu Iskrze (Grzegorz Margas), (ochotniku) ochotnikowi-ofermie, obok którego obojętnie przejść się nie da. Postać wyrazista, w której aktor ujawnia komediowe zacięcie. Ja bym nawet zaryzykował stwierdzenie, że obywatel Iskra wzniecił pożar sympatii. Poza tym (nie wiem na czym to polega) ale do twarzy mu z upośledzoną nogą.
Sztuka choć mówi o sprawach poważnych nasycona jest dystansem i poczuciem humoru. Ta rezerwa jest tym bardziej zaskakująca, że tekst jest zapisem wojennych doświadczeń autora – Zygmunta Nowakowskiego. Tak więc za tym scenicznym przekazem stoi prawda życia.
Myślę (chyba podobnie jak autor), że nigdy nie jest tak tragicznie, żeby nie mogło być śmiesznie i nigdy nie jest tak śmiesznie, żeby nie mogło być tragicznie. Zauważam tutaj motyw krzepiącej martyrologi, podnoszącej na duchu – zjawisko niezwykle rzadko spotykane na naszym polskim podwórku.
Sztuka nie unika trudnych tematów: śmierci, rozstania, poświęcenia, cierpienia lecz pomimo wojennej zawieruchy na scenie powiewa optymizmem.
Autor za życia doczekał niepodległości (premiera sztuki miała miejsce w 1937 roku) nie wiedział wtedy jak potoczy się dalsza historia naszego kraju, ale chyba chciał nam przekazać, że należy w przyszłość patrzeć z nadzieją, czego zostawił nam osobisty przykład.
Nie może się taka sztuka udać bez romansu. Romans musi być! W ujęciu międzywojennym – szlachetny, wzniosły, czysty, choć w na pierwszej linii frontu zalanej krwią. Wywołuje chwile wzruszenia.
Spektakl ubogacają, dopełniają, urozmaicają, różnicują piosenki, tak dobrze nam znane z biesiadnego patriotyzmu, śpiewane przy promilach. Pieśni, które „na dobre” przeniknęły do biesiadnej kultury. Z resztą brygada teatru jest brawurowo przygotowana do śpiewu – jak Pierwsza Kadrowa do bitwy pod Krzywopłotami.
Każda z postaci jest odrębna choć razem tworzą całość, każda skupia na sobie uwagę Jestem pewien, że wobec energii i testosteronu, jaki bucha od górali, którzy zaciągnęli się do Legionów nikt nie pozostanie obojętny. Sława (Zofia Schwinke) nie pozostała (zdradziłem rąbek tajemnicy). Rekruci z Nowego Targu to by zerżneli sycko co sie ruso. A nojlepij Moskala. Hej! Chwytają za serce.
Wystawiana sztuka jest określana mianem „popularnej” (przez niektórych zwaną również okazjonalną lub okolicznościową) dla mnie znaczy to tyle, że jest zrozumiała dla większości odbiorców. Uproszczona, co nie znaczy, że gorsza. Popularna, ale nie prymitywna. Jej prostota jest zaletą, która powoduje pewną przyjemność w rozumieniu i przeżywaniu sztuki.
Prawdę mówiąc, przed spektaklem myślałem, że się wynudzę na tych „jubileuszowych obchodach”, przyznaję również, że mimochodem doszły mnie podobne obawy z sąsiedniego rzędu.
Smuty narodowej nie było. Towarzyszyłem brygadzie przez prawie trzy godziny, nie nudziłem się. Zaciągnąłbym się do takiej kompanii, w której jest strach, ale także odwaga, cierpienie, ale i trochę żartu, ból, śmierć, ale i miłość. Daj Boże żebyśmy cieszyli się wolną Ojczyzną takim entuzjazmem, jakim pałali ludzie poświęcający dla Niej życie, którzy przecież nie mieli pewności czym ich ofiara się skończy. My już wiemy.
Damian Górecki
foto: Joanna Gałuszka
Twórcy
Autor – Zygmunt Nowakowski
Adaptacja, dramaturgia – Jan Nowara
Reżyseria – Jan Nowara
Scenografia – Marek Mikulski, Maciej Mikulski
Muzyka, aranżacja, kompozycja – Tomasz Bajerski
Choreografia – Tomasz Dajewski
Asystent choreografa – Mateusz Wojtasiński
Przygotowanie muzyczne, akompaniament – Natalia Firlej
Obsługa multimediów – Bartłomiej Kubica
Obsada Sława – Zofia Schwinke
Dziewczyna/Zosia Słowikowska – Daria Polasik-Bułka
Ciotka – Jadwiga Grygierczyk
Nike/ Pani Słowikowska – Jagoda Krzywicka
Panna Mania – Maria Suprun
Brzytwa – Piotr Gajos
Sas – Jerzy Dziedzic
Grotgier – Adam Myrczek
Beton – Łukasz Kaczmarek
Pan Słowikowski – Eugeniusz Jachym
Histrio – Grzegorz Sikora
Goliat – Karol Pruciak
Iskra – Grzegorz Margas
Zadora – Paweł Wolsztyński
Juhas – Rafał Sawicki
Ciupaga – Maciej Kulig
Parzenica – Mateusz Wojtasiński
Samson/Józek Słowikowski – Michał Czaderna
Dziedzic – Aleksander Pestyk
Prezes sądu – Kazimierz Czapla
Mecenas/ Doktor – Zbigniew Cieślar
Wilk – Sławomir Miska
Zugsfuehrer/Oficer/Landszturmista – Michał Zgiet
Kapucyn – Tomasz Lorek
Kapral/ Chłop – Tomasz Sylwestrzak
Poborowy/Kruk/Soboń – Łukasz Ecimowicz
Feldmarszałek – Witold Mazurkiewicz
Premiera 17 listopada 2018,
Teatr Polski w Bielsku-Białej