Main Okoliczności

Wirus nas zaskoczył

Epidemia. Słowo odmieniane przez przypadki każdy z nas słyszy teraz kilkadziesiąt razy dziennie. Wielu z nas epidemia koronawirusa zastała w środku pracy. Niewielu z nas było na nią przygotowanych. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie bielszczanie w tej niełatwej dla wszystkich sytuacji.

– W życiu staram się być osobą zapobiegawczą, dlatego już dwa tygodnie temu dokonałem pewnych zakupów artykułów żywnościowych, chemicznych oraz higienicznych do domu. Ponieważ nie można wykluczyć, że obostrzenia i restrykcje nie zostaną zaostrzone, a prozaiczne czynności, które do tej pory wydawały się proste staną się skomplikowaną czynnością. Tankowanie samochodu, codzienne zakupy już trwają dwa razy dłużej, niż dotychczas – mówi Andrzej Kołodziejski, strażnik więzienny, prywatnie mąż i ojciec trójki synów. – Przy trójce dzieci stanęliśmy przed nie lada wyzwaniem, ponieważ nauczanie w szkole sprowadza się do korespondenci nauczycieli z uczniami poprzez mobidziennk, resztę musi wykonać sam rodzić, a rodzic niekoniecznie jest najlepszym nauczycielem, ale cóż, musimy sobie z tym poradzić. To konieczność – dodaje Andrzej.

Życie zamarło

W podobnej jak Andrzej sytuacji znalazło się wielu Polaków. Konieczność pracy zdalnej, a przy tym opieka nad dziećmi i codzienne funkcjonowanie niemal całkowicie w czterech ścianach wywróciły do góry nogami styl życia wielu rodzin. O ile jednak w Polsce możemy jeszcze dosyć swobodnie poruszać się po ulicach, o tyle we Włoszech sytuacja jest już naprawdę dramatyczna. W niewielkim miasteczku pod Veroną mieszka Sylwia – bielszczanka, która osiadła tam kilka lat temu.

– Wszystkie działalności są zamknięte łącznie z urzędami. Otwarte są natomiast sklepy spożywcze, do tych małych może wejść jednocześnie tylko jedna osoba, te duże wpuszczają po kilka osób, pozostali klienci czekają na zewnątrz w dużych odległościach od siebie. Na zakupy wchodzi się wyłącznie w maskach i rękawiczkach. Podobnie jest z aptekami. Najczęściej tam, gdzie można, leki wydawane są przez okienka. Przy kasach stoją pojemniki z płynem dezynfekującym. Podobnie jest na stacjach benzynowych – dzieli się swoimi obserwacjami Sylwia. – Na zakupy można jechać tylko z certyfikatem, który wypisuje się samemu informując o tym, że robisz je dla rodziny lub starszych, samotnych osób. Z psami można wyjść na spacer, ale tylko maksymalnie 200 m od domu. Ludzie wcześniej nie stosowali się do tych restrykcji i dzisiaj umiera 800 osób dziennie. Nie odbywają się żadne uroczystości kościelne, zwłoki są kremowane i oczekują w miejscach składowania – w kościołach i kaplicach – lub wywożone są do innych miast, jak w Bergamo, gdzie już nie ma miejsca na składowanie trumien. Teraz już nikt nie pyta rodzin o formę pochówku, wszystkie zwłoki są kremowane. Wszystkie szkoły są zamknięte do końca roku szkolnego, dzieci już nie wrócą w tym roku szkolnym do nauki w szkolnych murach. Lekcje odbywają się przez internet – dodaje nasza rozmówczyni.

Modele matematyczne, które ukazują się przy okazji epidemii, wskazują, że jeśli w Polsce nie zastosujemy podobnych obostrzeń, czeka nas pogorszenie sytuacji. Tymczasem na ulicach wciąż można spotkać grupki ludzi, a do aptek zaglądają ludzie nie tylko po leki ratujące życie. Musimy nauczyć się codzienności w izolacji, bo tylko takie działanie pomoże ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa.

– Obowiązuje absolutny zakaz wychodzenia z domu, jeździ policja i jeśli ktoś nie ma uzasadnionego powodu wyjścia, dają wysokie mandaty – dzieli się z nami Sylwia. – Brakuje miejsc w szpitalach, dlatego tereny targów w Mediolanie i w Weronie przygotowywane są na szpital polowy. Brakuje również lekarzy, więc studenci ostatnich roczników są w przyspieszonym trybie, bez stażu, zatrudniani w szpitalach. Z Kuby przybyli lekarze, również Chiny i Czerwony Krzyż posyłają pomoc medyczną. Największy problem jest ze starszymi osobami, które nie zachowują dyscypliny i wychodzą na zewnątrz, dlatego Włosi mówią tak dobrze o dotychczasowych polskich działaniach – uzupełnia swoje spostrzeżenia Sylwia.

Praca na odległość

O ile życie codzienne z dnia na dzień się stabilizuje, o tyle wiele osób staje przed groźbą utraty pracy czy zamknięcia działalności. Poza branżą turystyczną, transportową i gastronomią, widmo poważnych kłopotów finansowych zagląda w oczy każdemu, kto utrzymuje się z bezpośredniego kontaktu z klientami.

– Pod względem pracy w moim przypadku nic się zmieniło, ponieważ pełnie służbę w Zakładzie karnym w Cieszynie, a dokładnie Oddziale Zewnętrznym w Bielsku-Białej. Służba Więzienna jest częścią szeroko pojętego bezpieczeństwa wewnętrznego, gdzie służba musi być pełniona 365 dni w roku, siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę bez przerwy – mówi Andrzej Kołodziejski, strażnik więzienny. – Dlatego każdy kto ma możliwość pracy w domu jest w tej chwili w pozycji uprzywilejowanej i powinien z niej korzystać, ponieważ tylko w ten sposób możemy wpłynąć na brak rozprzestrzeniania się koronawirusa – mówi Andrzej.

W zupełnie innej sytuacji znalazł się z kolei Daniel Kawka, fizjoterapeuta i prezes Fundacji Kuloodporni. Koronawirus zniweczył wiele jego planów.

– Zawodowo zajmuję się prowadzeniem gabinetu fizjoterapii w którym pracuję z pacjentami bólowymi oraz osobami po udarze mózgu, ze stwardnieniem rozsianym, itp. Po godzinach prowadzę Fundację Kuloodporni, która zajmuje się organizacją treningów piłkarskich dla osób po amputacjach i dzieci z niepełnosprawnościami ruchowymi – mówi Daniel Kawka. – Przed wybuchem epidemii przyznano nam organizację finałowego turnieju ampfutbolowej Ligi Mistrzów. Miał się on odbyć w maju 2020 roku na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Miało w nim wziąć udział 150 zawodników z całej Europy, a patronami byli między innymi Prezydent Miasta Bielska-Białej oraz UEFA. Współorganizatorem było TS Podbeskidzie. Oczywiście z powodu zaistniałej sytuacji musieliśmy odwołać turniej, a po pół roku pracy mieliśmy już większość kwestii zorganizowanych. Jak widać tych codziennych obowiązków miałem dość sporo. Początkiem marca wszystko skończyło się zero-jedynkowo. Jeżeli chodzi o pracę zawodową to musiałem zamknąć gabinet, myślę na minimum miesiąc, choć wątpię, żeby tak optymistycznie się to skończyło – dodaje z niepokojem w głosie opiekun Kuloodpornych.

Bardzo ciężki czas nastał dla branży beauty. Salony fryzjerskie i kosmetyczne z obawy o bezpieczeństwo swoich klientów i pracowników musiały praktycznie zawiesić działalność z dnia na dzień.

– Stan zagrożenia epidemicznego nie spadł na mnie niespodziewanie, od kilku tygodni miałam „z tyłu głowy”, że ten moment nadejdzie, ale nawet ta świadomość nie uchroniła mnie przed stresem! – opowiada Izabela Otto, właścicielka salonu Tkalnia Urody w Bielsku-Białej. – Problem stanowił fakt, że my właściciele salonów beauty zostaliśmy sami z decyzją, czy to już jest ten moment, że należy zamknąć salon, czy wystarczy jeszcze bardziej podnieść poziom zabezpieczenia, choć zawsze jest on wysoki w moim salonie – sterylizator, jednorazowe artykuły, rękawiczki, środki do dezynfekcji powierzchni i skóry itp. W komunikatach rządu nie było ani słowao tym, jak mamy się zachować. Stacje Sanepidu wydały rekomendacje, że należy zawiesić przyjmowanie klientów, ale nie jest to instytucja ustawodawcza, więc nie mogły tego nakazać. Na facebookowych grupach zrzeszających kosmetyczki i kosmetolożki dosłownie gotowało się od komentarzy, kto już zamknął kto się waha i dlaczego, a od rządu dalej cisza. Decyzję o zamknięciu salonu na dwa tygodnie podjęłam w niedzielę 15 marca, mając na uwadze bezpieczeństwo moich pracownic i klientów. Klienci zareagowali różnie, sezon na zabiegi modelujące mamy w pełni, wiele moich klientek ma wykupione pakiety, nie wszystkie były zadowolone, ale zdecydowana większość poparła naszą decyzję. Dodam, że do tej pory nie mam wytycznych rządowych, nie wiem czy pakiet pomocowy jaki przygotował nasz rząd obejmie też mój rodzaj działalności, skoro nikt nie nakazał nam zaprzestania działalności. W ostatnich dniach rządziły mną skrajne emocje, najpierw pisałam czarne scenariusze – to koniec, jak to potrwa dłużej to nie mam tyle środków, żeby wypłacić pensję moim pracownicom, za co zapłacę czynsz, ZUS podatki itp. – dodaje właścicielka Tkalni Urody.

Wielu właścicieli stara się szybko poszukiwać innych rozwiązań, pozwalających utrzymać kontakt ze stałymi klientami, który w tej branży jest szczególnie ważny.

– Teraz, kiedy emocje troszkę opadły, razem z moimi Dziewczynami organizujemy się na Facebooku – zmieniamy nasz profil, zaczynamy posty z poradami dla naszych odbiorców jak prowadzić pielęgnację w domu, zamierzmy przygotować szereg artykułów o tematyce beauty, ciekawostek, porad na tu i teraz. Szukamy drogi jak pomóc klientom, którzy byli w trakcie zabiegów seryjnych, żeby nie stracili uzyskanych już efektów. Będę prowadzić nadal sprzedaż kosmetyków, bo w tym temacie jestem w stanie zachować bezpieczeństwo – myślę , że lepiej niż w sklepie spożywczym czy piekarni – mówi z nutą optymizmu Izabela Otto.

Co dalej?

Każdy z nas próbuje na swój sposób radzić sobie z obecną sytuacją. Poza lękiem o zdrowie swoje i najbliższych, jesteśmy pełni obaw o naszą finansową przyszłość. Zdajemy sobie sprawę, że ten stan może potrwać dłużej i będzie trudniejszy, niż byśmy sobie życzyli. Nie możemy się jednak poddawać. Ogromne znaczenie ma świadomość, że radykalne ograniczenie kontaktów pomoże uniknąć rozprzestrzeniania się wirusa. Starajmy się też wykorzystać ten czas na to, na co dotąd go brakowało – poprawie relacji w rodzinie, poświecenie czasu dzieciom.

– Staram się jednak szukać w całej sytuacji pozytywów. Niemalże całą swoją uwagę mogę poświęcić dla dzieci, które mają 7 i 9 lat. Syn dość sprawnie rozwiązuje zadania przesyłane przez mobidziennik i potem mamy czas dla siebie. Gramy w planszówki, czytamy książki, oglądamy rozwijające filmy. Mam czas na obserwację nad którymi kompetencjami miękkimi warto z moimi dziećmi pracować. Dzieci są zdecydowanie spokojniejsze, lepiej przyswajają wiedzę, bo są po prostu wypoczęte – dzieli się z nami Daniel Kawka. – Mam też więcej czasu na własny rozwój. Uczę się nowych technologii, inwestowania, pogłębiam wiedzę z fizjoterapii. Nadrabiam zaległości książkowe. Generalnie wszystko zwolniło i czuję się z tym dość dobrze. Mam nadzieję, że wszyscy wyciągniemy z tego pewne lekcje, ponieważ pęd z jakim żyliśmy, był dla wielu nie do wytrzymania. Obserwowałem to codziennie w moim gabinecie. Finansowo będzie to na pewno trudny dla mnie czas, ale zawsze starałem się żyć oszczędnie, więc te kilka, kilkanaście tygodni przetrwam. Szukam też nowych rozwiązań, jakimi mogą być np. telefizjoterapia, czyli konsultacje online oraz specjalistyczne webinary. Wiem, że dla pacjentów to również będzie bardzo trudny czas, ponieważ będzie mocno ograniczony dostęp do fizjoterapii. Szukam różnych rozwiązań, aby nie pozostawiać ich bez opieki – dodaje fizjoterapeuta.

Także w redakcji 2B STYLE podjęliśmy decyzję o chwilowym zawieszeniu wydawania gazety drukowanej – głównie ze względu na to, ze większość miejsc jej dystrybucji jest obecnie zamknięta. Pomimo to cały czas pracujemy i jak tylko pojawi się taka możliwość, znów będziecie mogli poczuć w dłoniach szeleszczący papier naszego magazynu.

A wy? Jak sobie radzicie w nowej rzeczywistości? Jeśli chcecie się z nami tym podzielić, czekamy na wasze listy pod adresem e-mail: redakcja@2bstyle.pl

Tekst: ASZ