Miejsca

FABRYKA PORCELANY. Porcelanowe serce śląskiej kultury i designu

Z Rafałem Wyszyńskim, prezesem Fundacji Giesche, rozmawia Agnieszka Ściera, zdjęcia: Artur Solowski |

W oczekiwaniu na rozmówcę rozsiadam się w jego gabinecie przy wielkim, starym stole. Za ogromnymi oknami wre praca – robotnicy kończą brukowanie dziedzińca, trwają prace porządkowe. Jeszcze trzy tygodnie temu, kiedy byłam tu po raz pierwszy, okolica zdawała się tonąć w piasku, a dziś można już bez obaw o obuwie spacerować po świeżej nawierzchni. Sącząc kawę, przyglądam się xix-wiecznej szafie, która kiedyś musiała zajmować eksponowane miejsce u znamienitego właściciela. Szafa kryje za szklaną witryną porcelanowe skarby, które przetrwały w fabrycznej wzorcowni, a w których niejeden z czytelników rozpozna figurki zajmujące w czasach prl-u najlepsze miejsca na regałach naszych rodziców i dziadków. Szafa kryje w sobie także barek, w którym teraz znajdują się odręczne zapiski robotników wznoszących fabrykę, znalezione po latach podczas remontu: „jo żech jest alojz, jo budowałem te fabryke”… w drugiej witrynie znajdują się zastawy, m.In. z zastrzeżonym znakiem państwowym – złotym orłem w koronie, używane w placówkach dyplomatycznych. Z takiej filiżanki pewnie nieprędko przyjdzie mi wypić kawę, ale ta, którą teraz trzymam w dłoni, pochodzi również (jakżeby inaczej) stąd. Prezes Fundacji Giesche, którego jestem gościem, odbiega wizerunkiem od wyobrażenia poważnego fabrykanta. Młody, z ujmującym uśmiechem, opowiada z pasją o tym miejscu.

Koniec porcelanowego potentata – narodziny nowego

Śląska porcelana znana na cały świat swoje trudne lata ma za sobą. Przełom lat 80. i 90. dwudziestego wieku to powolny spadek rentowności fabryki i popytu na jej produkty. Seria politycznych decyzji skutkujących systematycznym zmniejszeniem opłacalności produkcji i utrzymania budynków fabrycznych doprowadza do przekazania jej pod zarząd komisaryczny. Kolejne lata przynoszą fabryce legalne, choć niekontrolowane spustoszenie przez złomiarzy, którzy wynoszą z budynków wszystko, co może mieć jakąkolwiek wartość. Wreszcie po latach znajduje się chętny na kupienie fabryki, który nie dość, że chce zapłacić żywym pieniądzem, to nie chce smutnych i zniszczonych budynków zburzyć. Ma dla nich inny plan!

Moda na rewitalizację

Rafał Wyszyński, Prezes Zarządu Fundacji Giesche, szukał siedziby dla biura architektonicznego, którym wówczas zarządzał. Kiedy zobaczył szare i zaniedbane mury fabryki, zakochał się i już wiedział, że w tym miejscu zatrzyma się na dłużej. Najpierw euforia, potem zimna kalkulacja. Co zrobić, aby od razu nie wpędzić się w problemy finansowo przez wysokie podatki, które już niejeden obiekt doprowadziły do ruiny. Z pomocą przychodzą urząd miasta, urząd marszałkowski i fundusze unijne. Otwarte umysły urzędników i wiara w przyszłość przedsięwzięcia, którą zaraża prezes fundacji, pozwalają wybrnąć z patowej, wydawałoby się, sytuacji. Powstaje pomysł stworzenia Parku Przemysłowo-Technologicznego. Kiedy w 2012 roku zapadała decyzja o kupieniu fabryki, na Śląsku nie było jeszcze tak dużej mody na rewitalizację. Stare, poprzemysłowe budynki raczej się wyburzało, robiąc miejsce na kolejne inwestycje. – Wszyscy się pukali w głowę, pytali: „Co wy z tym zrobicie?”. Ja im na to: „No, fajną rzecz” – śmieje się pan Rafał. Ale przez następne trzy lata, mimo gigantycznych nakładów finansowych, efektów jeszcze nie będzie widać. Pierwsze imprezy kulturalne toczą się w kurzu, pyle, na rozkopanej nawierzchni. Duch tego miejsca jest jednak życzliwy i pobłażliwym okiem patrzy na to, co dzieje się w Fabryce. Powoli osobom odwiedzającym to miejsce Fabryka pokazuje swoje piękniejsze, odrestaurowane oblicze. – Do tej pory prace prowadzone były wewnątrz, dlatego można było odnieść wrażenie, że nic się nie dzieje. Wyburzyliśmy całą masę ścianek, skuliśmy ogromną ilość tynków, zlikwidowaliśmy setki metrów płotów, ale to wszystko nie wyglądało spektakularnie – mówi Rafał Wyszyński. To wszystko do momentu, kiedy prace przeniosły się na dziedziniec i elewację. Ich postęp widać gołym okiem. Coraz piękniejsze staje się otoczenie, które jeszcze przed rokiem przypominało wyglądem księżycowy krajobraz. Wiosenna aura sprzyja zielonym platanom posadzonym na koszt Fundacji Giesche wzdłuż alei wjazdowej, także zaniedbany i zaśmiecony kawałek lasu stał się miłym dla oka i doskonałym do spacerów parkiem. Wszystko to, co dzieje się teraz wokół Fabryki, już przyniosło efekt w postaci wzrostu wartości działek położonych wokół niej. To znak dla inwestorów, cieszą się też okoliczni właściciele gruntów. Równocześnie udało się fundacji pozyskać kolejną dotację, więc będzie się działo dalej. Powoli tworzy się tu biznesowa dzielnica Katowic, zmienia się plan zagospodarowania przestrzennego. Tereny wokół stają się atrakcyjne także dla budownictwa mieszkaniowego. – Staramy się przy tym wszystkim nie zadłużać. To jest rodzaj rewitalizacji społecznej. Skończyły się kradzieże i grabieże, ludzie poczuli, że to jest ICH miejsce, do którego można przyjść, posiedzieć tu, odpocząć. Powstało też wiele nowych miejsc pracy – dodaje pan Rafał.

Inne niż można by się spodziewać

To nie będzie centrum biurowe-usługowe. Pozostanie tu produkcja porcelany, stawiamy też na branże kreatywne, stąd Centrum Designu. Mamy tu wiele i jeszcze więcej w planach. Funkcjonują tu świetnie rozwijające się firmy IT, swoje miejsce znalazło kilka agencji reklamowych, sklepy z porcelaną, z wyposażeniem wnętrz, oryginalną odzieżą, galeria sztuki. W sercu Fabryki mamy piec do wypalania zdobień na porcelanie. Cieszy mnie, że porcelana nadal tu jest i całkiem dobrze się rozwija. Z tutejszej wzorcowni porcelana wysyłana jest na cały świat – ciągnie temat pan Rafał. Dzięki dobrym kontaktom z urzędem miasta udało się poprowadzić do Fabryki autobus oraz stworzyć wzdłuż ulicy Porcelanowej kilka przystanków, których tu nigdy nie było. Dzięki temu i pracownicy z całej ulicy, i uczestnicy organizowanych tutaj imprez mają jak dojechać na miejsce. KZK GOP na większe imprezy podstawia nawet bezpłatną linię. Przykładem niech będzie ostatnia Noc Muzeów, kiedy autobus krążył po trasie od 17.00 do 24.00, wożąc ludzi bezpłatnie. Jeśli jest potrzeba, to i na jarmarki i inne wydarzenia także udostępniają nam autobus.

Giesche – komedia pomyłek

Dawniej wychodzące w świat porcelanowe cacka były sygnowane znakiem Giesche. Szanując tradycję, założyciele fundacji powołali ją pod dawną nazwą. I tu zaczął się szereg niezamierzonych nieporozumień, które skutkowały ogromnymi kłopotami przy wydaniu zgody na budowę. Miasto Katowice sądziło się bowiem ze spółką Giesche, spadkobiercą przedwojennego potentata, która rościła sobie prawa do nieruchomości i majątku ziemskiego. Nieporozumienie szybko zażegnano i od czterech lat Fundacja Giesche kojarzy się wyłącznie z Fabryką Porcelany. Osoby, które tu przyjeżdżają, wynoszą z tego miejsca pozytywne emocje i wspomnienia, przekazując je dalej. Dlatego miasto mówi już ciepło o Giesche, chwaląc się nawet tym miejscem.

Nieoczekiwane trudności

Założony plan rewitalizacji sięga końca 2017 roku. Wtedy zgodnie z nim powinny zakończyć się adaptacje wnętrz budynków, nawet jeśli nie na sto procent, to przynajmniej na tyle, aby były im przypisane docelowe funkcje. Reszta będzie w miarę możliwości wykańczana. Remont elewacji potrwa zapewne nie mniej niż trzy lata. Zachowanie historycznego wyglądu wymaga wielu czynności i zachodu, musi to przebiegać zgodne z ustaleniami
z konserwatorem zabytków. Choć czyszczenie elewacji robi się na Śląsku często, to czyszczenie elewacji Fabryki stanęło pod znakiem zapytania. Żadne środki chemiczne standardowo używane do czyszczenia cegieł nie dawały rady brudowi, który przez lata osadził się na elewacji.

Któregoś dnia wybuchł pożar w głównym budynku, trawiąc 1500 mkw nowego dachu. Aż 23 zastępy straży pożarnej walczyły
z gryzącym dymem i ogniem, który pochłaniał nierozkradzione resztki. Być może straty byłyby mniejsze, gdyby straż przyjechała od razu z wodą! – Szukano hydrantów, sytuację uratował zbiornik przeciwpożarowy u sąsiadów. Dziś, z perspektywy czasu, śmiejemy się, że pożar został zgaszony rybami. Okazało się, że zbiornik nieużywany przez dobre pół wieku stał się z czasem stawem hodowlanym – śmieje się prezes fundacji.

Rewitalizacja przez kulturę

Powołanie do życia Fundacji Giesche wiąże się z trzema podstawowymi celami. Bazowym jest rewitalizacja terenów poprzemysłowych i stworzenie w tym miejscu otoczenia przyjaznego biznesowi. Po drugie, fundacja zajmuje się kulturą, czyli wzięła na siebie organizowanie wydarzeń kulturalnych, i to nie tylko tych sztandarowych, jak Noc Muzeów czy Industriada, ale koncertów, jarmarków i innych ciekawych przedsięwzięć kulturalnych. Na wykończenie czeka specjalnie wydzielona na te cele część Fabryki. To spora, imponująca przestrzeń eventowa wewnątrz Fabryki,
z dobudowanymi nowoczesnymi sanitariatami i zapleczem, której przeznaczenie nie zmieni się nawet po zakończeniu rewitalizacji. I choć jeszcze nie wykończona, już funkcjonuje. – Otrzymaliśmy gratulacje z urzędu marszałkowskiego za to, że jesteśmy pierwszym na Śląsku prywatnym obiektem, w którym rewitalizacji dokonuje się przez kulturę – mówi Rafał Wyszyński. – W środek totalnego budowlanego rozgardiaszu wpuściliśmy ludzi, różne instalacje artystyczne, imprezy, plenery malarskie, żeby można było poczuć, że to jest kawałek miasta. Tu jedzie się pięć minut z NOSPR-u samochodem, w minutę można dojść z dworca PKP Katowice Zawodzie. Niedługo być może uzyskamy połączenie drogowe z drogą na Zawodziu.

Dotacje

Całe przedsięwzięcie nie byłoby zapewne możliwe bez zewnętrznych źródeł finansowania. Inwestycja trafiła w dobry moment, możliwe, że ostatni, finansowania ze środków unijnych projektów rewitalizacji obszarów poprzemysłowych. Fundacja, mając spore doświadczenie z pozyskiwaniu grantów i dotacji, wspiera swoich najemców, jest instytucją, która jest w stanie pisać wnioski i robi to niekomercyjnie.

Klaster Innowacyjności i Designu

W ramach Klastra, który mieści się w Fabryce, organizowane są śniadania biznesowe, podczas których uczestnicy dzielą się swoimi pomysłami i wiedzą. Rodzą się pomysły niemal futurystyczne. Ale wzajemnie się wszyscy wspierają i motywują. – To jest najfajniejsze w Fabryce, że choć nie przespałem przez nią wiele nocy, nie spodziewałem się tego, co miało mnie tu spotkać i spotkało. Przecież kupiliśmy to na magazyny i biura z zamierzeniem remontowania tego z czasem. To były ciężkie trzy lata. Dopiero w tym roku łapię się na tym, że idąc sobie nocą, nie jestem ostatnią osobą, która gasi w biurze światło. Tu gdzieś się świeci, tu gra muzyka, tu coś się dzieje. Widać toczące się w tym miejscu życie. Wkrótce będzie tu też pachniało z kilku restauracji, których koncepcje już mamy na finiszu. Mam nadzieję, że pierwsza z nich ruszy już w wakacje – mówi Rafał Wyszyński. W ramach Klastra i Centrum Designu powstaną pracownie ASP. Znajdą tu miejsce projektanci odzieży i różnych innych form użytkowych. Po Porcelanie Śląskiej pozostało mnóstwo oryginalnych form będących niezłym kąskiem dla uczelni artystycznych i to będzie stanowić świetne źródło inspiracji dla osób i organizacji funkcjonujących w ramach Centrum Designu. W przyszłości znajdą się tu także butiki modowe, a także pub z warzonym na miejscu piwem.

Śląska Dolina Krzemowa

Tu jest jak w małym mieście. Ludzie lubią tu przychodzić, choćby tylko posiedzieć w ciszy. Czuję, że to miejsce będzie wiele osób inspirować. Sama po kilku spędzonych tu godzinach jestem naładowana pozytywną energią. Otwartość zarządcy, który namawia osobiście najemców do tworzenia i działania, zaskakuje
i uskrzydla. Miejsce już jest taką polską, nie tylko śląską, wylęgarnią pomysłów, idei i wynalazków. Kto wie, może w niedalekiej przyszłości będą o nim mówić jako o polskiej Dolnie Krzemowej.