Ludzie

Teraz już zadaję pytania

Z Iloną Felicjańską rozmawia Agnieszka Ściera

make-up: Aleksandra Krysiak | biżuteria: Pradelle | zdjęcie: Bastek Czernek

Ilona Felicjańska, II Wice Miss Polonia 1993, w roli modelki można było podziwiać ją na wybiegach w Warszawie, Berlinie, Paryżu. Współprowadziła z Mariuszem Szczygłem na antenie TV Polsat program „Na każdy temat”. Założycielka Fundacji Niezapominajka. Twarz kampanii społecznych „Pamiętaj o samokontroli”, „Rosnę zdrowo”. Wzięła udział w wielu sesji modowych dla znanych kreatorów mody. Zagrała w kilku filmach oraz brała udział w popularnych programach rozrywkowych. Autorka książek: „Wszystkie odcienie czerni”, „Cała prawda o”, „Jak być niezniszczalną”. Bizneswoman, mama dwóch synów.

Jest pani kobietą po przejściach, jednocześnie inspiruje pani inne kobiety. Skąd pani czerpie taką siłę?

Ilona Felicjańska: Ze świadomości, że życie jest darem, jest cudem. Tylko nieumiejętne jego postrzeganie, otaczanie się niewłaściwymi ludźmi, nieumiejętne kierowanie przez naszych rodziców, którzy nas kochali, jak umieli, ale nie mieli takich narzędzi, aby nam wskazać, co powinniśmy robić. Osoba dojrzała powinna wziąć odpowiedzialność za swoje życie, za to, co robi, za to, co mówi, nawet za to, co myśli. I na szczęście miałam taki moment w życiu, który pokazał mi, że pomimo przekonania, że jestem dorosła, że osiągnęłam jakiś sukces – upadłam. I gdy byłam na dnie, po tym upadku, dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Odnalazłam wtedy w sobie tę siłę. Chcę powiedzieć, że nie jestem pod tym względem wyjątkowa. Nieraz słyszę, że jestem taka silna. Ale każdy z nas ma tę siłę, tylko brakuje nam czasami samozaparcia, uporu w dążeniu do jakichś celów. Ja odnalazłam w sobie ten upór, żeby wstać z tego dołu, z tego błota, w jakim byłam, i iść do przodu, i zadawać pytanie: „O co chodzi?”.

No właśnie, jak to się stało, że młoda, popularna, piękna kobieta, matka, żona wpada w nałóg alkoholowy?

IF: Problem jest złożony. Nie mamy świadomości, jak naprawdę należy żyć. W szkole uczy się nas różnych przedmiotów, które czasami nam się przydają, czasami kompletnie nie. Nasi rodzice w jakiś sposób nas wychowują, w pewnym sensie nas programują na podstawie swoich przeżyć, swoich doświadczeń, także na podstawie tego, co sami dostali od swoich rodziców. Nasi rodzice nie potrafili nam dać tego, czego sami nie dostali, nie zdawali sobie sprawy z tego, że w dziecku w ten sposób tworzą się pewne mechanizmy, że dziecko ma zaburzone poczucie swojej wartości. Rolą rodziców jest pokazać dziecku, że jest wartością takie, jakim jest. Nauczyć je, że „owszem, masz pewne wady, brak ci pewnych umiejętności, ale jesteś wyjątkowy/wyjątkowa, możesz osiągnąć, co zechcesz”. Dając tę siłę dziecku, mówimy mu, że może iść w świat i dokonywać różnych rzeczy.

Czy w pani rodzinie zabrakło tego ciepła i nauki poczucia wartości?

IF: Ja bym nie nazywała tego ciepłem, bo to nie o to chodzi. Też nie chcę, żeby ktokolwiek o mojej mamie pomyślał źle, bo ona absolutnie na to nie zasługuje. Ona była najlepszą matką, jaką potrafiła być. Była doskonała i nauczyła mnie uczciwości, szacunku do ludzi, utrzymywania porządku. Ale faktycznie było mało słów „kocham cię”, było niewiele przytulania. Być może ona tego nie dostała i nie miała poczucia, że to jest dla mnie ważne. Mama miała osiemnaście lat, gdy mnie urodziła, była bardzo młodą kobietą. Mieszkała na wsi. Mój ojciec mnie nie chciał. Jestem jej ogromnie wdzięczna za to, że mnie urodziła. Nie mam więc nawet cienia wątpliwości, czy moja mama mnie kochała. Nie było też ojca obok mnie, któremu bym się przyglądała i dla którego byłabym królewną. Dlatego nie zbudowałam w sobie tego poczucia wartości, które by pokazało, że mogę dużo. Ale jednocześnie każdy człowiek ma w sobie intuicję, ma serce. Ja szłam za tym sercem niejednokrotnie i ono mi pomagało. Dzięki temu wystartowałam w konkursie Miss Polonia, zostałam zaproszona do programu „Na każdy temat”, przyjechałam do Warszawy. Niestety, wymyśliłam sobie scenariusz swojego życia, który się nie sprawdził. Oczywiście powinniśmy pisać taki scenariusz, ale jednocześnie trzeba być otwartym na reżyserię, która jest niezależna od nas, bo to Bóg, siła wyższa, nieważne, jakkolwiek by to zdefiniować, jest reżyserem naszego życia. Nie byłam na zmianę w swoim scenariuszu otwarta i dlatego nie przetrwało moje małżeństwo.

Za bardzo wyreżyserowała sobie pani to małżeństwo?

IF: Wyidealizowałam za bardzo. Na tamten moment byłam szczęśliwa ze swoim mężem. Z jednym zastrzeżenie, że byłam zakochana bardziej jak mała dziewczynka, a nie młoda kobieta. Pomimo tego, że nie byłam już taka młoda, to bardziej szukałam w tamtym czasie opiekuna, ojca, a nie partnera. I weszłam w rolę uległego dziecka w związku. Mój mąż był mężczyzną, który w związku decydował, ustalał warunki, ustalał zasady, a ja w nie wchodziłam. Przez to zaczęłam znikać, zaczęłam widzieć, że brakuje mnie samej dla siebie. I to było powodem mojego upadku. Czyli zaburzone poczucie wartości, brak umiejętności podjęcia decyzji i brak umiejętności radzenia sobie z emocjami.

Jak te przeżycia na panią wpłynęły? Zmieniła się pani?

IF: Jestem w tym momencie wdzięczna – po pierwsze, za swoje uzależnienie, po drugie, za każde swoje doświadczenie.

To brzmi tak przewrotnie, że jest pani za ten najgorszy czas w pani życiu wdzięczna.

IF: Ale tak jest. To może być przewrotne dla osób, które jeszcze boją się przyznać przed sobą, że mają problem, jeszcze nie mają świadomości, że są chore. Bo uzależnienie jest chorobą. Jest wynikiem naszego nieumiejętnego radzenia sobie z emocjami. Udawania, że nic się nie dzieje, zamiast stawiania temu czoła. Dorosły człowiek radzi sobie z problemami, a nie chowa się i udaje, że tych problemów nie ma.

Kto lub co pani pomogło? Kto podał pomocną dłoń?

IF: Jestem na etapie, że nie chcę ani nikogo obwiniać, ani nikomu przypisywać roli ojca czy matki mojego sukcesu. Bo tylko ja wiem, jak dużo pracy wykonałam, aby się znaleźć w miejscu, w którym teraz jestem. W najnowszej swojej książce „Znalazłam klucz do szczęścia”, będącej zapisem ostatnich pięciu lat mojego życia, staram się opisać, jak do tego doszłam, choć nie jest to jeszcze koniec drogi. Kto mi pomógł? Nie wiem. Mama, dzieci, a nawet mój były mąż. Przez niego doprowadziłam się do stanu, w jakim byłam. Pomogli mi wszyscy moi pozorni przyjaciele, którzy się odwrócili ode mnie. Pomogło mi każde zaistniałe wydarzenie w moim życiu. Dzięki temu wszystkiemu mogłam dowiedzieć się, jakie jest moje życie. Że to tylko pozory, że nie dbam o siebie. Za mało było w tym wszystkim asertywnej, pewnej siebie i pewnej swojej wartości Ilony Felicjańskiej. Ja tę Ilonę zbudowałam od nowa. Dzięki temu teraz jestem pewna swojej wartości. Nie jestem ideałem, ale jestem świadoma swoich wad i swoich zalet. I teraz wiem, że jestem najlepszą osobą, żeby zmieniać stereotypy dotyczące uzależnień. Jestem na studiach psychologicznych, dzięki temu mam wiedzę i pełną gotowość do stworzenia kolejnej kampanii społecznej.

Jest pani twarzą akcji społecznych, wspominała pani o planowanej, wcześniej były m.in. „Pamiętaj o samokontroli” czy „Stop przemocy przeciwko kobietom”. Jak pani chciałaby być postrzegana przez ludzi?

IF: Przede wszystkim ważne w moim życiu jest to, aby skończyć z tym zastanawianiem się, jaka ja bym chciała być dla ludzi. Najważniejsze jest dla mnie, jaka ja chcę być dla siebie. Nie chcę tworzyć kolejnego wizerunku jakiejś Ilony Felicjańskiej, która będzie się podobała ludziom. Ja już wiem, że najważniejsze jest, abym była spójna ze sobą. Wiem, czego chcę i co jest dla mnie ważne. Teraz najważniejsze jest pomaganie. Kiedyś była to pomoc dzieciom, teraz osobom uzależnionym, kobietom. Bo najbardziej cierpią. Niezależnie od tego, jak się to pokazuje w mediach, kobiety są dyskryminowane, spychane na drugi plan. Jest to szczególnie widoczne w uzależnieniach. Pijany czy uzależniony mężczyzna jest inaczej traktowany. Inaczej się na niego patrzy niż na kobietę. I ja mam siłę, aby to zmieniać. Jest potrzebny tym kobietom ktoś, kto za rękę poprowadzi i odpowie na pytania.

I pani jest tą osobą?

IF: Tak. I jestem gotowa na to, żeby powiedzieć to głośno. Chcę być tą osobą, właściwie to już się dzieje, tylko jeszcze na mniejszą skalę. Już od trzech lat jeżdżę po Polsce i spotykam się z kobietami w bibliotekach, kawiarniach, w szkołach z młodzieżą. To spotkania autorskie mojej książki „Jak być niezniszczalną”, traktującej o uzależnieniu, depresji, przemocy, oraz najnowszej „Znalazłam klucz do szczęścia”. Tak naprawdę są to spotkania motywacyjne, gdzie mówię kobietom, że nie muszą ciągle służyć. Bo jeżeli nie będą o sobie myśleć, nie zadbają o siebie, to przez choroby, jakie mogą je spotkać, mogą w ogóle przestać zajmować się tymi, którzy są dla nich ważni. Nie można stawiać wszystkich innych ponad siebie. Przypominam im o zdrowym egoizmie, żeby zadbały o siebie, żeby dały sobie prawo do wypoczynku, do bycia piękną, do posiadania własnego miejsca.

Nie boi się pani, że przypną pani łatkę feministki?

IF: Absolutnie nie, ponieważ na moich spotkaniach bywają także często mężczyźni. Wtedy mówię do nich, że dopiero kobieta świadoma siebie, która pokocha i zaakceptuje siebie, będzie mniej wymagała od mężczyzny, będzie mogła stać się jego partnerem. Ja nie twierdzę, że kobieta ma nie służyć mężczyźnie. Jeżeli jestem świadoma siebie i lubię gotować, to dlaczego mam tego nie robić? Tak jest ze mną. Uwielbiam swoją pracę, ale też lubię gotować i uwielbiam po całym dniu ważnych, ciężkich spotkań ugotować coś dla swoich synów. Nie chodzi o to, żeby zepchnąć mężczyzn na drugi plan.

Nie jest pani teraz nadopiekuńcza?

IF: Nie, nie jestem. Kiedyś byłam może nieco bardziej, próbowałam zagłaskać na śmierć i znajomych, i przyjaciół, i wszystkich dookoła, nie dbając o siebie. A teraz jeżeli przychodzę do domu po całym dniu bez jedzenia i syn prosi: „Zrób mi naleśniki” – mówię: „Synu, OK, ale daj mi chwilę, bo muszę coś zjeść i nabrać sił”. A kiedyś rzuciłabym wszystko, żeby zrobić te naleśniki. Byłabym nieprzytomna, mdlejąca i zła na siebie i na syna.

Wygląda pani piękniej niż kiedykolwiek. Niektóre kobiety po czterdziestce rozkwitają i pani jest tego świetnym przykładem.

IF: Dziękuję. Niektóre czterdziestoletnie kobiety załamują się, że to koniec życia, a są takie kobiety, które nagle zauważają, że są w takim wieku, iż powinny zacząć się pytać: „Kurczę, już trochę w życiu zrobiłam, mam trochę doświadczenia… Czego jak tak naprawdę od tego życia chcę, co tak naprawdę jest moją pasją, co lubię i chcę robić?”. To jest ten czas, żeby nareszcie pójść swoim torem, a nie kierować się tym, co mama mówiła, tata mówił, znajomi mówili. Przestać się przejmować opiniami innych ludzi.

Co panią pasjonuje, co pani odkryła w sobie po czterdziestce?

IF: Tworzenie, tworzenie, tworzenie. Być może dlatego, że jestem astrologiczną jedynką (śmiech). Zaczęłam interesować się życiem. Swego czasu prowadziłam fundację Niezapominajka, która kreowała wydarzenia charytatywne. Sprawdzałam się w tym, bo kreowałam i tworzyłam, bo oddawałam się idei pomagania. I wróciłam do tego po wielu latach. Tyle że teraz spotykam się z kobietami i opowiadam im o swoim życiu, motywuję. Kiedy widzą, że inne kobiety też mają podobne problemy i starają się je rozwiązać, to zastanawiają się nad sobą i też zaczynają zadawać pytania o siebie. Po każdym spotkaniu panie podchodzą do mnie i dziękują mi za nie. To dodaje skrzydeł.
No właśnie, kreuje pani kolejną kampanię społeczną „(Nie)zależne”, skierowaną przede wszystkim do kobiet. IF: Tak i czuję się z tym fantastycznie. Mam cudownych współpracowników i to jest piękne, że są ludzie, którzy chcą ze mną iść i chcą mi pomagać. I ja czuję, że to jest naprawdę moje, cały pomysł jest oparty na moich przeżyciach, doświadczeniach, na moich pięciu latach rozwoju i na zrozumieniu, czym ta choroba tak naprawdę jest. Mimo że ta akcja będzie pokazywała piękne kobiety, to będą to kobiety, które same doświadczyły uzależnienia. To uzależnienie było dla nich, tak jak dla mnie, trampoliną do zmiany swojego życia.

Na czym będzie polegać akcja?

IF: To będzie kalendarz inspirowany kalendarzem Pirelli. Fotografem będzie mój przyjaciel Arcadius Mauritz. Kalendarz pokaże piękne, silne kobiety, które wyszły z uzależnienia od alkoholu czy od jedzenia.

To bardzo odważne stanąć przed obiektywem i przyznać się do uzależnienia.

IF: Tak, może się to wydawać takim obnażaniem swojego wnętrza, ale dla nas, dla mnie to jest pokazanie – jestem silna, nie jestem gorsza. To jest chęć inspirowania innych kobiet. Jeśli mnie się udało, tobie też się uda. Kalendarz będzie punktem wyjścia do powstającej strony www.instytutmilosci.pl, która w założeniu jest platformą informacyjną, oraz początkiem całorocznej akcji moich spotkań z kobietami, moich wizyt w różnych programach telewizyjnych właśnie poruszających temat uzależnienia. Wspiera mnie Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Centrum Praw Kobiet, wspiera mnie także pani prezydentowa Agata Duda. Kalendarz będzie gotowy w połowie grudnia.

Bycie osobą publiczną trochę w życiu przeszkadza, a pewnie trochę pomaga?

IF: Z jakiegoś powodu stałam się osobą publiczną i nie ma się co teraz denerwować. Oczywiście był czas, kiedy pewne rzeczy były bardziej bolesne. Ale dzięki swojej pracy, którą musiałam nad sobą wykonać, mogę teraz spokojnie rozmawiać o tym bardzo trudnym okresie w swoim życiu. Uważam, że w życiu nie ma przypadków. I należy wykorzystywać to, co daje nam los. Nie zamierzam się obrażać na media za to, że w pewnym momencie pisały o mnie źle. Media nie są po to, żeby nas kochać, tylko po to, żeby na nas zarabiać. Trzeba nad tym przejść do porządku dziennego i umieć to wykorzystać. Zależy mi teraz na tym, aby pisali o mojej akcji, bo jest to potrzebne. Obrażanie się nie jest domeną dorosłych, dojrzałych osób. Wyciągnęłam z przeszłości wnioski – najlepsze, jakie mogłam. I teraz jestem gotowa, dzięki temu, że jestem osobą publiczną, to wykorzystać. Gdyby to wszystko w moim życiu się nie wydarzyło, nie byłabym tą Iloną, którą jestem teraz.

A kim ta Ilona czuje się bardziej – modelką, aktorką, prezenterką, może pisarką?

IF: Nauczyłam się być tu i teraz. W zeszłym tygodniu poproszono mnie o pozowanie na warsztatach fotograficznych, z przyjemnością wzięłam w nich udział, bo lubię być modelką. Jestem bizneswoman, bo tworzę swój projekt, stronę internetową, rozmawiam z partnerami mojej kampanii. Wczoraj byłam mentorem, występowałam przed kobietami, młodzieżą. Jeszcze kilka dni temu byłam uczennicą, uczestniczyłam w szkoleniu. Jestem tą Iloną, jaką jestem w danym momencie. Nie chcę się szufladkować. Jestem sobą, robię to, co kocham i co lubię. Nie chcę, aby ktokolwiek uważał, że jestem tylko tym albo tylko tamtym.
Czy najlepszy moment jest już za panią, a może czuje pani, że coś pięknego gdzieś tam na panią czeka? IF: Gdybym powiedziała, że najlepsze jest za mną, to po co żyć? Wierzę, że to co najlepsze jest jeszcze przede mną, wiem, że mam piękne rzeczy do zrobienia. Ale z drugiej strony – jestem najszczęśliwsza każdego dnia, bo życie jest tu i teraz. Jeżeli przez cały czas będę żyła oczekiwaniem na to lepsze, to życie przeleci mi przed nosem. Jestem przeszczęśliwa dzisiejszego dnia, z dzisiejszych spotkań, że za chwilę będę odrabiać lekcje z dziećmi, że rozmawiam teraz z panią. Życie jest teraz.

Jak wygląda jeden szczęśliwy pani dzień?

IF: Rano wyprawiam synów do szkoły, potem siadam do komputera, przeglądam skrzynkę i wiadomości, potem około 10.00 rozpoczynam spotkania. Teraz rozmawiamy, za chwilę wrócę do pisania tekstów na moją stronę internetową, potem wrócę do domu metrem. Wyślę chłopców na zajęcia, jeden ma dzisiaj karate, drugi piłkę nożną – i znowu będę mieć czas dla siebie. Nie planuję tak ściśle całego dnia, jeśli będę miała ochotę poczytać książkę, to poczytam. A gdy poczuję się już bardzo zmęczona spotkaniami, obowiązkami, kreacją, to usiądę przez telewizorem i obejrzę „Zabójcze umysły”.

Czyli jest pani zwyczajną, normalną kobietą.

IF: Jestem zwyczajną, normalną kobietą. Jak trzeba, idę zrobić paznokcie, jak trzeba. idę na zakupy. Ogarniam wszystko spokojnie, bo jestem szczęśliwa.

Jak widzi siebie pani za dziesięć lat?

IF: Za dziesięć lat będę już miała Instytut Miłości, na razie jest to platforma internetowa, która pokazuje moją działalność. W przyszłości Instytut będzie miejscem, domem, gdzie będzie można mnie spotkać, jednocześnie będzie to miejsce warsztatów, spotkań. Będzie miejscem, w którym kobiety realnie otrzymają pomoc.

Na koniec, gdyby miała pani wymienić trzy najważniejsze w pani życiu rzeczy, co by to było?

IF: Ciężko mi ująć to w kolejności, ale mam na myśli siebie, moją mamę i dzieci. To jest trzon dzięki któremu jestem, funkcjonuję, jestem szczęśliwa. Moja mama, która nauczyła mnie tak wiele. Moja siła, dzięki której wychodziłam z trudnych momentów w swoim życiu, a dla swoich dzieci chcę żyć, chcę je inspirować, chcę uczyć życia, pokazać wartości.