Main Okoliczności Sztuka

Artysta czy Żyd?

Na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej wystawiono sztukę muzyczną „Sztukmistrz z miasta Lublina” opartą na powieści Isaaca Bashevisa Singera. Reżyserii podjął się Witold Mazurkiewicz, jak zdradził spełniając tym samym swoje wieloletnie marzenie.

Tytułowy bohater dramatu to Jasza Mazur Żyd-sztukmistrz, czy raczej sztukmistrz-Żyd. Ta dwoistość będzie ciągle towarzyszyć bohaterowi, będzie go dręczyć – budować i tworzyć postać. W oklaskiwanego, podziwianego artystę, wzbudzającego zachwyt swoimi magicznymi występami wcielił się z niezwykłym powodzeniem i zręcznością Mateusz Wojtasiński. W roli Jaszy umiejętnie pokazał dwa oblicza – przynajmniej dwa, bowiem przy głębszej refleksji dostrzec można więcej jego „twarzy”. Głównym motywem pozostaje jednak kontrast – konfrontacja między ortodoksyjną religią Chasydów, kulturą z której wyrasta, a rozwiązłym życiem, które prowadzi Jasza. Dylematy bohatera ciągle powracają, nie przestają nurtować. Co jest iluzją – swawolne, hedonistyczne życie Jaszy czy religijne praktyki poświęcone Bogu, którego nie można doświadczyć. Czy zdrada, cudzołóstwo, kradzież, kłamstwo, których dopuszcza się wątpiący Żyd mają jakiś związek z Torą? Wydaje się, że oczywisty, dla magika to jednak nie jest takie jednoznaczne. Życie pomieszało mu się z iluzją? Jak wielki podziw wzbudzają fizyczne wyczyny akrobaty, tak wielkie poczucie odrazy wywołują nieprawości, których się dopuszcza. Postać sztukmistrza góruje w sztuce nad innymi. Świat kręci się wokół niego, Artysta jest demiurgiem, który zamiast tworzyć dobro (jak Bóg, któremu zazdrości) doprowadza do destrukcji, katastrof, cierpień kobiet, które „kocha”. Postacie te zostały znakomicie zagrane przez aktorki bielskiego teatru. Niezwykle dramatyczna Magda (Oriana Sojka), przejmująca Estera (Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt), powściągliwa lecz wrażliwa Emilia (Anna Guzik-Tylka), rozwiązła i namiętna Zewtel (Marta Gzowska-Sawicka) czy entuzjastycznie zauroczona Halinka (Marta Suprun) – każda z nich posiada inną głębię.

Sztuka zdaje się opowiadać o splendorze i sukcesie, ale w gruncie rzeczy jest historią wielkiego upadku. Znamiennie ujął to Cadyk (Rafał Sawicki), który stwierdził, że jeżeli człowiek włożyłby tyle trudu do pracy nad duszą co do doskonalenia ciała, mógłby z łatwością przejść nad przepaścią życia. To przesłanie stało się dla mnie klamrą opowieści. Postać głównego bohatera była doskonałym przykładem człowieka, który potrafił przejść po cienkiej linie zachowując równowagę ciała wzbudzając zachwyt publiczności, ale w duszy nie potrafiącym zrobić kroku bez upadku wywołując przy tym moralne obrzydzenie przeplatane litością i współczuciem.

Chociaż obrzędowość żydowska jest dla mnie raczej odległa, to jednak na scenie wydała mi się przekonująca, na co zapewne złożyły się tradycyjne stroje, autentyczne układy taneczne oraz dobitne wykonania psalmów przez Kantor (Tomasza Lorka) z towarzyszącym mu chórem aktorów. Piosenki Agnieszki Osieckiej rozerwały hermetyczność żydowskiego ujęcia unikając przytłaczającej religijności. Stały się pomostem między światem ortodoksów a teraźniejszością. Niezmiennie w tego typu przedstawieniach doskonałą kondycję wokalną zaprezentowała Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt w przejmujących, poruszających wykonaniach utworów. Warstwę muzyczną wzbogacał akompaniament na żywo.

Złożona fabuła rozgrywała się w oszczędnej, stonowanej scenografii, urozmaicona monochromatycznymi projekcjami multimedialnymi tworzyła klimat smutku z umiarem pozostawiając pola dla wyobraźni odbiorcy w raczej przygnębiającym świecie. Miejscami surowa – oddająca napięcie chwili.

Przez stroje wdzierała się do historii współczesność. Określające charakter postaci sugerowały odrębność tych światów – tradycyjnego chasydzkiego i współczesnego. Na Jaszy widać to wyraźnie. W jakiejś mierze pozostaje Żydem, ale jego tradycyjny ubiór jest zdeformowany, niejednoznaczny, jakby rozerwany między wielowiekową tradycją, w której się wychował, a światem dzisiejszym, w którym prowadzi hulaszcze życie. Rozdwojenie kolejny raz zostało ukazane w sposób bardzo czytelny.

Żeby wszystko „zagrało” w musicalowym ujęciu przedstawienia potrzeba zaangażowania wielu elementów – reżyserii, gry aktorskiej, świateł, dźwięku, choreografii, projekcji… Te możliwości całego zespołu teatru zostały w pełni wykorzystane. O zaangażowaniu nie wypada wspominać, bo to jest standard bielskiego Teatru.

Myślę, że na koniec, można zaintonować to, co zwykle mówi się na początku: Panie i Panowie! Ladies and gentleman! Wystąpi przed państwem mistrz iluzji – Jaszaaaaaa Mazur! Zapraszam na atrakcyjny dramat!

Brawo!

Damian Górecki

foto u góry: Mikołaj Marciniak

fot. Dorota Koperska
fot. Dorota Koperska
fot. Dorota Koperska
fot. Dorota Koperska
fot. Dorota Koperska
fot. Dorota Koperska